Polska gospodarka hamuje
Polska gospodarka hamuje. Polska gospodarka również może ucierpieć na sytuacji wojny na Ukrainie. Możliwe jest pewne przyhamowanie inwestycyjne. Ale z drugiej strony przyjęcie tak dużej rzeszy uchodźców oznacza większe wydatki w Polsce i impuls wydatkowy warty od 1,4 do 0,7 pkt procentowego PKB. W związku z tym można się spodziewać nieco słabszego wzrostu gospodarczego niż zakładano przed wojną, przy kontynuacji dużej presji popytowej i dużej presji cenowej.
Bank centralny zadeklarował, że będzie podnosił stopy procentowe, aby zatrzymać wzrost cen i umocnić złotego. To też działa antyinflacyjnie przez ograniczenie zewnętrznej presji cenowej. Podczas ostatniej dekady mieliśmy do czynienia z niską inflacją za granicą, do pewnego momentu również w Polsce oraz z niskimi stopami procentowymi. Polska wygenerowała dużą inflację już przed pandemią, prawie 5%. To był efekt modelu wzrostu gospodarczego bardzo mocno opartego na konsumpcji, mało na inwestycjach – przy dużych wydatkach nowych budżetowych. Do tego doszedł szok inflacyjny związany z pandemią, a teraz z wojną. W związku z tym powrót niskiej inflacji wydłuża się. Amerykański FED skończy swoje podwyżki wyżej niż na poziomie 3%. A skala opóźnienia zagranicznych banków centralnych w stosunku do inflacji jest już duża. W Stanach Zjednoczonych to jest 2/3 tego co w latach 70tych. W związku z tym również i w Polsce podwyżki stóp procentowych będą spore.
Prognozowane kolejne podwyżki stóp procentowych
– Skorygowaliśmy prognozy PKB w dół. Zakładamy, że to będzie takie dziwne spowolnienie. Z jednej strony nastąpi pogorszenie handlu zagranicznego ze wschodnimi i z zachodnimi partnerami. Jednocześnie podnieśliśmy swoje prognozy inflacji. Zakładamy, że średni wzrost cen w tym roku wyniesie 10-11 procent. I 8-9 w roku następnym – powiedział serwisowi eNewsroom Rafał Benecki, główny ekonomista, ING Bank Śląski.
– Uważamy, że Narodowy Bank Polski będzie kontynuował podwyżki stóp procentowych. Posiedzenie w marcu pokazało, że zmienia się funkcja reakcji – sposób i cele, jakie sobie stawia bank centralny. Do niedawna główne cele to była inflacja i PKB. Obecnie jest to inflacja i kurs walutowy. Trzeba nastawiać się, że w najbliższym czasie inflacja będzie podwyższona, a bank centralny będzie dalej podnosił stopy procentowe. Banki centralne w naszym regionie również przygotowują się na dalsze zacieśnienie swojej polityki. Węgierski bank centralny może podnieść stopy w tym roku nawet do ponad 8%. Czeski bank centralny do niedawna sygnalizował, że zbliża się do końca podwyżek, a w 2023 roku możliwe są obniżki stóp. Jednak w ubiegłym tygodniu diametralnie zmienił swoją komunikację. Stąd też my opracowaliśmy scenariusz ostrzegawczy. Docelowy poziom stóp procentowych zakładamy w przedziale 5-10% a nie 0-5%, jak w ostatniej dekadzie – komentuje Rafał Benecki.
– Nasze prognozy punktowe PKB w tym roku to wzrost do poziomu 6,5% oraz 7,5% w roku przyszłym. Oczywiście mamy tu bardzo dużą niepewność – co odzwierciedla szerokość tego przedziału w naszym scenariuszu ostrożnościowym. Należy się jednak nastawić, że jesteśmy w okresie podwyższonej inflacji i banki centralne w Stanach Zjednoczonych, w Europie, na Węgrzech, w Czechach chcą walczyć z inflacją nawet kosztem gorszej koniunktury. Należy to uwzględnić prognozując dane w Polsce – dodaje Benecki.
Źródło: eNewsroom.pl