Wielu ekonomistów prognozuje recesję w 2023 roku
Polska gospodarka trzyma się zaskakująco dobrze. Dane za listopad okazały się w większości lepsze od prognozowanych przez ekonomistów, mimo wysokiej na tle innych krajów inflacji, i większość przewidywań na 2023 rok nie zakłada spadku PKB. Średnio mowa jest o wzroście o 0,5 proc., choć są i wskazania nawet trzykrotnie bardziej optymistyczne. Wiele zależeć będzie od kursu eurodolara i sytuacji w gospodarce niemieckiej, która z kolei nakierowana jest na eksport do Chin.
− Scenariusze na 2023 rok są właściwie dwa: albo recesja, ale wtedy płytka i stosunkowo krótka, np. 1–2 kwartały, albo brak recesji i bardzo wolny wzrost gospodarczy. Rząd zakłada, że będzie to wolny wzrost gospodarczy – o 1,7 proc. PKB. To jest bardzo maleńko, ale wiele innych instytucji finansowych mówi o niewielkim spadku, więc fifty-fifty – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Piotr Kuczyński, analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.
W przyszłym roku zdecydowana większość instytucji finansowych czy organizacji międzynarodowych prognozujących stan gospodarek spodziewa się w Polsce w skali całego roku niewielkiego, ale jednak wzrostu gospodarczego. Tylko agencja Moody’s zakłada spadek PKB w całym 2023 roku, ale też niewielki, o 0,2 proc. Jednak nawet najbardziej optymistyczne prognozy nie przewidują wzrostu wyższego niż o 1,7 proc. Jeśli pominąć pandemiczny 2020 rok, byłoby to i tak najwolniejsze tempo od 2013 roku.
– Dane makroekonomiczne mówią całkiem pozytywnie o polskiej gospodarce. Ostatnie, np. o produkcji przemysłowej, pokazały, że wzrosła ona w listopadzie o 4,6 proc., a spodziewano się, że będzie o połowę mniej. Co prawda wynagrodzenia nie rosną tak szybko jak inflacja, ale 13,9 proc. to też niezły wzrost. Gospodarka wygląda nieźle, oczekujemy spowolnienia w przyszłym roku, ale ja osobiście recesji nie widzę – ocenia Piotr Kuczyński.
W III kwartale 2022 roku PKB Polski wzrósł o 3,6 proc. w ujęciu rocznym. To wyraźnie wolniej niż w pierwszej połowie roku, ale lepiej, niż prognozowano. GUS zrewidował też w górę odczyt za II kwartał. I choć gospodarka spowalnia, coraz więcej ekonomistów widzi szansę na uniknięcie recesji, czyli dwukrotnego z rzędu spadku PKB wobec poprzedniego kwartału bądź analogicznego okresu poprzedniego roku. Dane za listopad, które poznaliśmy w grudniu, także okazały się lepsze od spodziewanych. Nie chodzi tylko o wspomnianą produkcję przemysłową, ale także produkcję budowlano-montażową, która miała spaść o 1,5 proc. w ujęciu rocznym, a wzrosła o 4 proc., ceny producentów, które wzrosły mniej, niż oczekiwano, czy sprzedaż detaliczną, która także przekroczyła prognozy.
− Dla rynków finansowych długotrwała recesja oznacza spadek indeksów giełdowych i zazwyczaj osłabienie złotego. Mówię „zazwyczaj” dlatego, że jeżeli ta recesja będzie krótka i sytuacja na świecie będzie się poprawiała, to złoty wcale nie musi tracić – przekonuje analityk. – Zresztą i tak wartość złotego w olbrzymiej części zależy od tego, co się dzieje na rynku eurodolara, czyli jaki jest stosunek euro do dolara, i to on pokazuje złotemu kierunek. W związku z tym kurs złotego chyba nie od tego będzie zależał, czy będzie recesja, czy nie, ale oczywiście, jakby był rozwój gospodarczy, to byłoby lepiej dla polskiej waluty.
Złoty stracił w tym roku do dolara około 8,50 proc., ale głównie z powodu siły amerykańskiej waluty. Do koszyka walut osłabił się zaledwie o 1 proc. Za to dolar zyskał do koszyka aż 11 proc. Z jego największą aprecjacją mieliśmy do czynienia na początku października, gdy kosztował 5 zł. Od tej pory odnotowaliśmy jednak spadek o ponad 11,5 proc.
Złotemu nie pomagała także wysoka, wyraźnie wyższa niż w głównych gospodarkach świata, inflacja. Wprawdzie w listopadzie lekko przyhamowała, wciąż jednak w porównaniu z innymi krajami Europejskiego Obszaru Gospodarczego pozostajemy w ścisłej czołówce; przed nami są kraje bałtyckie, Węgry i Czechy. W Stanach Zjednoczonych jest ona jeszcze niższa niż w Europie i hamuje już od kilku miesięcy. Natomiast pod względem tempa wzrostu PKB Polska znajduje się wysoko: w III kwartale w ujęciu rocznym szybciej rozwijały się tylko Irlandia, Chorwacja, Cypr, Malta, Portugalia, Rumunia i Islandia.
– Jeżeli chodzi o polską gospodarkę na tle Unii Europejskiej, to inflacja wygląda słabo, ale wzrost gospodarczy jest na razie całkiem solidny i mieścimy się zdecydowanie w pierwszej dziesiątce państw europejskich. Ten rok należy uznać za całkiem udany, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy, a przyszły, cóż, to wielka niewiadoma – ocenia Piotr Kuczyński. – Jeżeli wykluczymy wojnę, to to, co będzie miało potężny wpływ na polską gospodarkę, będzie się działo tuż za zachodnią granicą. Niemcy to jest potężny partner gospodarczy Polski, do którego trafia 25 proc. eksportu. Bez ruchu w Niemczech Polska gospodarka będzie się cofała, a z kolei gospodarka niemiecka w dużym stopniu będzie zależała od chińskiej, wszystko jest połączone.
Jak wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, w 2018 roku blisko 10 proc. polskiego PKB zależało od wymiany handlowej z Niemcami. Z tego ponad 7 proc. to efekt popytu odbiorców końcowych na tamtejszym rynku. Odpowiada on także za zatrudnienie ponad 1,1 mln pracowników w Polsce (o 46 proc. więcej niż w 2004 roku). Z kolei 2,6 proc. PKB wynika z eksportu przez Niemcy polskiej wartości dodanej. Na rynku pracy przekłada się to na 373 tys. miejsc pracy (ponad dwa razy więcej niż w 2004 roku). Różne ośrodki analityczne przewidują wystąpienie recesji w Niemczech w przyszłym roku, przy czym większość prognozuje spadek nie większy niż 1 proc.