Inwestycje kolejowe w Polsce zbyt uzależnione od środków z UE
Branża kolejowa apeluje do rządu o wypracowanie innego modelu finansowania inwestycji kolejowych i większe finansowanie na ten cel. Jak podkreślają jej przedstawiciele, w Polsce panuje jaskrawa dysproporcja w finansowaniu inwestycji drogowych i kolejowych. Te drugie są na dodatek finansowane głównie z unijnych środków, przy niewielkim udziale funduszy krajowych. To powoduje, że firmy z branży funkcjonują od jednej perspektywy finansowej UE do kolejnej, a projekty – przez kumulację zamówień pod koniec każdej siedmiolatki – już na starcie są opóźnione. Bez zmian w tym modelu Polska za kilka lat może mieć problem z wypełnieniem unijnych celów neutralności klimatycznej, ponieważ to kolej jest bardziej ekologicznym niż auta środkiem transportu.
– Bieżący rok pod względem inwestycji na kolei będzie bardzo trudny. Od miesięcy apelujemy o to, żeby rozstrzygać nowe przetargi na infrastrukturę kolejową, ale mimo to jest ich jak na lekarstwo. Branża już w tym momencie jest w bardzo trudnej sytuacji i obawiamy się, że w momencie, kiedy zostaną odblokowane pieniądze unijne, pojawi się duża liczba inwestycji w jednym czasie. Poturbowana branża będzie miała bardzo trudne zadanie, żeby wszystkie te inwestycje zrealizować, w związku z tym wszyscy przewidujemy, że to będzie bardzo trudny rok – mówi agencji Newseria Biznes Maciej Gładyga, dyrektor zarządzający Izby Gospodarczej Transportu Lądowego.
W Polsce inwestycje kolejowe są uzależnione głównie od środków unijnych i jest to problem, który branża sygnalizuje już od wielu lat. Powoduje to bowiem sytuację, w której na przełomie kolejnych tzw. siedmiolatek, czyli unijnych perspektyw finansowych, branża zawsze wpada w dołek inwestycyjny. Dlatego też przedsiębiorcy apelują do rządu o wypracowanie innego modelu finansowania inwestycji kolejowych, który zakładałby większe zaangażowanie środków krajowych.
– To falowanie rynku uniemożliwia firmom utrzymanie potencjału, rozwój inwestycji i powoduje, że wszystkie nowe programy zawsze ruszają z opóźnieniem. To z kolei pociąga za sobą kumulację zamówień pod koniec perspektywy finansowej, co winduje ceny i, mówiąc krótko, demoluje rynek, a poza tym utrudnia prowadzenie ruchu na sieci kolejowej – mówi Maciej Gładyga. – Z punktu widzenia branży bardzo istotne jest to, że od wielu lat nie możemy doprosić się w Ministerstwie Finansów elastycznych źródeł finansowania inwestycji kolejowych i to jest rzecz dewastująca dla rynku.
Dyrektor IGTL zwraca też uwagę na jaskrawe dysproporcje w finansowaniu inwestycji drogowych i kolejowych. W końcówce grudnia ub.r. został ogłoszony Rządowy Program Budowy Dróg Krajowych do 2030 roku (z perspektywą do 2033 roku)", z budżetem przekraczającym 294 mld zł. Tym samym jest to największy program drogowy w dotychczasowej historii, który ma uzupełnić krajową sieć dróg ekspresowych i autostrad.
Tymczasem w sektorze kolejowym wciąż nie powstał następca Krajowego Programu Kolejowego, który będzie związany z nowym unijnym budżetem na lata 2021–2027. Ten obecny będzie realizowany tylko do końca tego roku (tzn. do momentu, w którym kończy się możliwość dofinansowania projektów w ramach poprzedniej perspektywy finansowej UE). Co istotne, do wartego ok. 76 mld zł KPK w praktyce UE dokłada ponad 10 mld euro, co oznacza, że finansuje go w ok. 60 proc. (według NIK w poprzednim programie udział środków unijnych był nawet wyższy i wynosił 70 proc.). W grudniu ub.r. rząd zwiększył co prawda budżet KPK o kolejne 100 mln zł, ale te środki są przeznaczone głównie na finansowanie wzrostu kosztów realizacji inwestycji i waloryzację kontraktów PKP PLK SA.
– Konsekwencje są takie, że kolej – w szczególności towarowa – sukcesywnie rok po roku traci udział w rynku. Jeśli nadal będziemy mieli taką sytuację, że na inwestycje drogowe przeznaczamy setki miliardów złotych, a kolej czeka w kolejce, to tego trendu nie da się już odwrócić i kolej nadal będzie tracić swoją pozycję – przestrzega dyrektor zarządzający Izby Gospodarczej Transportu Lądowego.
Według danych UTK w 2022 roku koleją przewieziono 248,63 mln t towarów. Jednak w Polsce wciąż tylko niewielki odsetek przewozów towarowych i pasażerskich odbywa się za pomocą transportu kolejowego, dominuje transport drogowy. Tymczasem zdaniem eksperta proporcje powinny być odwrotne, ponieważ kolej to ekologiczny, najmniej emisyjny środek transportu – odpowiada za jedynie 0,4 proc. całkowitych emisji CO2 generowanych przez transport w Europie. W przeliczeniu na pasażera pociągi produkują trzykrotnie mniej dwutlenku węgla niż samochody i aż osiem razy mniej niż samoloty.
Bez inwestycji kolejowych i rozwoju tej gałęzi transportu w nadchodzących latach Polska może mieć więc problem z wypełnieniem unijnych celów neutralności klimatycznej. Tymczasem jak na razie krajowe projekty są uruchamiane ze skromnego Funduszu Kolejowego, z którego rokrocznie przeznacza się raptem ok. 1 mld zł, głównie na mniejsze inwestycje o charakterze utrzymaniowym.
– Fundusz Kolejowy to jest ubogi brat Krajowego Funduszu Drogowego. Jego głównym mankamentem jest to, że nie ma zapewnionych stałych i odpowiednio dużych źródeł finansowania, tak jak ma to miejsce w przypadku Funduszu Drogowego, gdzie trafiają m.in. opłaty za dostęp do infrastruktury i znacznie większe środki z opłaty paliwowej. Dlatego też zmiany, które powinny zostać przeprowadzone w Funduszu Kolejowym, to przede wszystkim zapewnienie mu stałych, regularnych wpływów, np. z opłat za dostęp do infrastruktury bądź z refundacji. Bardzo istotną zmianą byłaby też możliwość rolowania długu na rzecz Funduszu Kolejowego, żeby on mógł stanowić elastyczne narzędzie finansowania inwestycji kolejowych – mówi Maciej Gładyga.