Wiadomości 15 lut 2019
Tylko certyfikowane drony i urządzania pomiarowe winny badać dym z komina

Drony do walki ze smogiem muszą być konstrukcjami specjalnie do tego zadania zbudowanymi i certyfikowanymi, wyposażonymi w odpowiednie urządzenia pomiarowe, aby uzyskane wyniki stały się niepodważalnymi dowodami w sądzie. W niedalekiej przyszłości drony warto zastąpić siecią obligatoryjnych przykominowych czujników antysmogowych.

- Mam drona i nie zawaham się go użyć! - decyduje prezydent/burmistrz/wójt. Biznes utwierdza go w przekonaniu, że dronami można śmiało badać czym się pali w piecu. Nie dopowiada zwykle, że do tego celu są potrzebne specjalnie zbudowane konstrukcje po przejściu procesu certyfikacji, których pomiary obronią się w sądzie.

W tzw. wersji ekonomicznej, gdy smog przydusi okolicę, zaś inne metody perswazji nie zmieniają nawyków mieszkańców, zdesperowane władze Jednostki Samorządu Terytorialnego (JST) pozwalają swojej Straży Miejskiej czy też Straży Gminnej na zakup sklepowego drona. „Ależ producent wyraźnie nie zaleca lotów na budynkami!” – dziwi się niefrasobliwości samorządowców Sławomir Huczała, główny konstruktor i współwłaściciel Spartaqs Group (www.spartaqs.com).

Zdarza się, że bogatsze gminy wynajmują zewnętrze firmy do tego celu. Jeśli natychmiast po wykryciu z drona szkodliwych substancji do takiego domu zawita Straż Miejska i zabezpieczy ślady po paleniu np. śmieciami, to właścicielowi na nic się zda odwołanie do sądu. Ani chybi przegra sprawę i będzie musiał zapłacić mandat. Lecz jeśli strażnicy nałożą karę tylko na podstawie pomiaru z drona, sprawa staje się bardzo kłopotliwa dla… JST.

„Po pierwsze są potrzebne certyfikowane drony i urządzenia pomiarowe. Inaczej wynik takich badań zostanie podważony w sądzie i JST przegra sprawę. Po drugie, operatorzy dronów muszą legitymować się świadectwem kwalifikacji VLOS, takim prawem jazdy dla komercyjnych operatorów drona. Po trzecie, znowuż! - sprzęt musi być bezpieczny w użytkowaniu, gotowy do działania w przestrzeni miejskiej w tzw. U-space” – wylicza warunki użytkowania dronów vel dronoidów Sławomir Huczała.

Właśnie takim będzie dronoid (latający robot), nad którym pracuje Spartaqs. Gdy ich dronoid nadleci nad komin, to spuści na linie specjalną żelową sondę zapachową, która pobierze próbki kilka razy. Następnie trafią one do badań w specjalistycznym laboratorium z certyfikowaną aparaturą badawczą. Takie wyniki badań staną się niepodważalnym dowodem w sądzie. „Gdy media nagłośnią wyroki skazujące właścicieli domów na mandaty w sprawach o zanieczyszczenie środowiska, podkreślając wiarygodność danych uzyskanych przez drony, raptownie skończy się podważanie tej metody” – twierdzi Sławomir Huczała.

Być może najlepszym rozwiązaniem byłoby jednak zobligowanie właścicieli pieców i kominków do montowania przy kominach czujników antysmogowych. Mogliby się tym zajmować kominiarze. Czujniki przekazywałyby dane via bluetooth lub wifi do samorządowego centrum monitoringu jakości powietrza. W zamian JST mogłyby proponować mieszkańcom upusty w podatku od nieruchomości, jeśli w ciągu roku okazałoby się, że ich tzw. niska emisja nie zawiera toksycznych substancji.

W przypadku rozproszonej zabudowy, na której zbieranie danych z czujników poprzez naziemne przekaźniki byłby nazbyt kłopotliwy, można sobie wyobrazić, penetrowanie okolicy przez dronoidy, które w locie na niskim pułapie odbierałyby dane od tych czujników. „Warto się nad tym pochylić” – postanawia Sławomir Huczała.

Rrozmowa ze Sławomirem Huczałą o dronoidach i walce ze smogiem

Kontakt
Sławomir Kosieliński
Prezes Zarządu
Fundacji „Instytut Mikromakro”
Al. Komisji Edukacji Narodowej 36 lok. 112B
02-797 Warszawa
+48514828727
www.droniada.eu
www.mikromakro.pl

Tagi: smog
Newseria Biznes

Newseria Biznes https://biznes.newseria.pl/