Klimatyzatory dla architektów wnętrz 2024
Wiadomości 6 sie 2019
Tempo wzrostu cen najwyższe od siedmiu lat. Do końca roku inflacja może przekroczyć 3,5 proc.

W lipcu inflacja wyniosła 2,9 proc. w ujęciu rocznym. To najwyższy wskaźnik od blisko siedmiu lat. Zdaniem analityka Piotra Kuczyńskiego inflację ciągnie w górę już nie tylko drożejąca żywność, lecz także wzrost cen usług, który będzie widoczny w szczegółowych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Jednocześnie podkreśla, że Rada Polityki Pieniężnej powinna już w tej chwili podnosić stopy procentowe, bo później wzrost inflacji trudno będzie zahamować niewielkimi podwyżkami.

– Szybki wzrost inflacji może bardzo niepokoić. Nie znamy jeszcze szczegółowych danych, które ukażą się niedługo, i kiedy GUS opublikuje swój raport, zobaczymy, czy za ten wzrost odpowiada przypadkiem już nie tylko żywność, lecz także wzrost cen usług. Już w ostatnim raporcie było widać, że one drożały dobrze powyżej 3 proc. Jeżeli ten trend przyspieszył, to może się okazać, że koniec roku rzeczywiście będzie bardzo zły dla naszych kieszeni, czyli inflacja może przekroczyć nawet 3,5 proc. – ocenia Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych.

Inflacja w lipcu sięgnęła 2,9 proc. w ujęciu rocznym – poinformował GUS. To duże przyspieszenie względem czerwca i najwyższy odczyt od blisko siedmiu lat, od października 2012 roku. Wstępne dane GUS zaskoczyły też ekonomistów, którzy prognozowali wskaźnik inflacji na poziomie 2,6 proc. rdr.

GUS nie opublikował jeszcze raportu, który pokaże, co złożyło się na szybszy wzrost inflacji, ale wskaźnik ciągnie w górę głównie drożejąca żywność. W ciągu ostatniego roku wzrost cen żywności i napojów bezalkoholowych sięgnął 6,8 proc., a w ujęciu miesięcznym – 0,3 proc., co analitycy mBank Research nazwali „historycznym rekordem”, jednocześnie wskazując, że w skali ostatnich czterech lat wzrost cen żywności sięgnął już 15 proc.

Drożejąca żywność to przede wszystkim wina pogody – powodzi, suszy i rekordowych temperatur, jakie przetoczyły się przez Polskę od początku tego roku, powodując straty w zbiorach owoców i warzyw (według prognoz GUS tegoroczne zbiory warzyw gruntowych będą niższe o 9 proc. rdr., a owoców – o ok. 20 proc.).

Jednocześnie  jak ocenia Piotr Kuczyński  szczegółowe dane GUS mogą już pokazać, że w lipcu drożała nie tylko żywność, lecz także usługi.  

– Na początku tego roku ceny rosły przede wszystkim przez żywność. Był to wzrost głównie z powodu suszy, powodzi, czynników klimatycznych różnych państw. Ale żywność to ok. 1/4 koszyka inflacyjnego, nie wszyscy wydają na nią tak dużo – niektórzy mniej, ludzie ubożsi dużo więcej, więc w nich to szczególnie uderza – mówi Piotr Kuczyński. – Teraz być może zaczęły też szybko drożeć usługi. Jeżeli usługodawca ma wszystko droższe, to sam też zaczyna podnosić cenę, bo w końcu nie wytrzymuje presji różnych komponentów, zwłaszcza kosztów pracy, bo one też rosną, zarabiamy coraz więcej. Wszystko to składa się na wzrost cen usług, do tego dochodzi żywność, i być może to właśnie widzimy już w danych GUS za lipiec.

Według prognoz ekonomistów wzrost inflacji w najbliższym czasie nie wyhamuje i pod koniec bieżącego lub na początku 2020 roku znajdzie się powyżej górnego ograniczenia celu inflacyjnego NBP (3,5 proc.). Zdaniem Kuczyńskiego najbardziej pójdą w górę rachunki za prąd.

– Wiemy, co może zdrożeć najwięcej – rachunki za prąd po prostu, ale to zależy od woli politycznej. One są wstrzymane, są różne rekompensaty „przedwyborcze”, bo przecież tylko o to chodzi, a po wyborach może znowu pojawi się jakaś superustawa, która wprowadzi rekompensaty przed wyborami prezydenckimi. Tego się jednak nie uniknie, w przyszłym roku ceny za prąd znacznie wzrosną i to się doda do inflacji – prognozuje Piotr Kuczyński.

Jak ocenia, mimo wzrostu inflacji Rada Polityki Pieniężnej raczej nie zdecyduje się na podniesienie stóp procentowych przed wyborami. Na początku lipca RPP po raz kolejny zdecydowała się pozostawić je bez zmian i zapowiada, że taki stan utrzyma się z pewnością do końca tego roku. Na rekordowo niskim poziomie utrzymują się już od 52 miesięcy, od marca 2015 roku. Oznacza to wciąż niskie raty kredytów i niską opłacalność lokat bankowych, ale jednocześnie – w związku z rosnącą inflacją – rośnie też presja na podnoszenie stóp.

– Jak wiemy, nasza Rada Polityki Pieniężnej jest ultragołębia, czyli bardzo niechętna podnoszeniu stóp procentowych, a szczególnym gołębiem jest jej szef profesor Glapiński i przed wyborami na pewno stóp nie podniesie, to jest oczywiste. Natomiast według mnie stopy powinny rosnąć, dlatego że grozi nam wybuch większej inflacji, którą trudno będzie opanować poprzez delikatne wzrosty stóp. Trzeba będzie je mocno podnosić, a to stłumi wzrost gospodarczy. Można powiedzieć, że to jest igranie z ogniem, według mnie RPP powinna podnosić stopy procentowe już w tej chwili – mówi Piotr Kuczyński.