Eksperci: bez transformacji energetycznej Polska traci 9 mld zł rocznie
Odchodzenie od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych i niskoemisyjnych źródeł energii jest konieczne dla wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego i poprawy konkurencyjności - ocenili uczestnicy eksperckiej debaty, która odbyła się w Centrum Prasowym PAP. Wskazali, że każdy rok opóźniający transformację energetyczną kosztuje polską gospodarkę 9 mld zł.
W zorganizowanej przez Polską Agencję Prasową eksperckiej debacie pt. „Go green, be eco! Energetyka odnawialna i niskoemisyjna w Polsce” udział wzięli przedstawiciele świata nauki, biznesu oraz administracji publicznej, którzy dyskutowali o wyzwaniach i perspektywach rozwojowych transformacji energetycznej, opartej na inwestycjach w energetykę wiatrową, słoneczną i atomową.
W pierwszej części debaty zatytułowanej „#EnergiaWiatru: Energetyka odnawialna łapie wiatr w żagle” eksperci zgodnie wskazali, że elektrownie wiatrowe były faktycznie pierwszym krokiem w podróży do zwiększenia w polskim miksie energetycznym udziału odnawialnych źródeł energii.
Przypomnieli, że ze względu na ograniczenia prawne, w ostatnich latach inwestycje w budowę instalacji wiatrowych bardzo zwolniły.
Jak zapewnił Łukasz Tomaszewski, dyrektor Departamentu Odnawialnych Źródeł Energii, Ministerstwo Klimatu i Środowiska, ta sytuacja ma się zmienić dzięki nowelizacji ustawy, która zmniejszy minimalną odległość, w jakiej można stawiać wiatraki od zabudowań mieszkalnych.
Zwrócił uwagę, że w Polsce z wiatru produkuje się rocznie 10 gigawatów energii, co jest słabym wynikiem.
„W ministerstwie pracujemy intensywnie nad zmianą ustawy odległościowej, która dzięki zmniejszeniu minimalnej odległości z 700 metrów do 500, znacząco zwiększy możliwości budowy instalacji wiatrowych” - powiedział Łukasz Tomaszewski.
Dodał, że resort klimatu ma też w planach promowanie i wsparcie finansowe dla budowy małych, przydomowych elektrowni wiatrowych.
„Konsultujemy również pomysł wsparcia budowy mikrowiatraków. Chcemy, żeby Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczył ok. 400 mln zł na dotacje dla chętnych do budowy małego przydomowego wiatraka w wysokości od 3-13 metrów” - dodał przedstawiciel resortu klimatu.
Jak wyjaśnił, zwiększy to bardzo mizerny udział instalacji wiatrowych wśród prosumentów.
„Na 1,4 mln prosumentów w Polsce zaledwie 60 osób korzysta z mikrowiatraków, resztę stanowią przydomowe instalacje fotowoltaiczne” - podał Tomaszewski.
Jego zdaniem w energetyce wiatrowej jest w Polsce dużo do nadrobienia.
Również Jacek Bartmiński, wiceminister aktywów państwowych, zwrócił uwagę na pilną potrzebę zwiększenia inwestycji w obszarze energetyki wiatrowej lądowej i morskiej (offshore).
„W tej chwili najważniejszą dla nas sprawą jest realizacja KPO w nowej części REPowerEU, zwiększonego wartościowo o 1 mld euro, dlatego spotykamy się z beneficjantami programu i publicznymi, i prywatnymi, żeby przyśpieszyć i usprawnić procesy inwestycyjne” - zaznaczył.
Jacek Bartmiński przypomniał, że z offshore zakontraktowane jest już 6 gigawatów, a w planie jest potrojenie tego wyniku do 2040 roku, na co już w najbliższym czasie przeznaczone zostanie ze środków KPO ok. 5 mld zł.
Na konieczność przyśpieszenia inwestycji w OZE w procesie transformacji energetycznej zwrócił uwagę Kamil Lipiński, kierownik Zespołu Klimatu i Energii w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE). Podkreślił, że odejścia od energii z paliw kopalnych wymaga od nas już nie tylko polityka klimatyczna, ale i gospodarka.
„Inwestowanie w energię odnawialną i niskoemisyjną pomoże utrzymać konkurencyjność naszej gospodarki, bez tego produkcja w Polsce przestanie być opłacalna. Zaś zwlekanie z wdrażaniem tej transfokacji niesie za sobą wymierne straty” - wyjaśnił.
Podał, powołując się na szacunki PIE, że przez łączne opóźnienie w budowie offshore i rozwijaniu innych gałęzi OZE polska gospodarka traci 9 mld zł rocznie.
Zdaniem Janusza Gajowieckiego, prezesa zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, do przyspieszenia inwestycji w elektrownie wiatrowe na morzu, a zwłaszcza na lądzie, oprócz zapowiadanych zmian legislacyjnych potrzebne jest również wsparcie finansowe.
Wyjaśnił, że tak duże i długoterminowe inwestycje wymagają wsparcia ze strony państwa, choćby w formie gwarancji bankowych.
W drugim panelu dyskusyjnym zatytułowanym „#EnergiaSłońca: Polska fotowoltaiką stoi”, eksperci zwracali uwagę, że mimo iż jej rozwój był w ostatnich latach bardzo imponujący, branża nie jest wolna od wyzwań i również potrzebuje wsparcia ze strony państwa. Zwłaszcza w obszarze budowy magazynów energii.
Maciej Kowalski, dyrektor ds. OZE spółki Grodno, wskazał, że polska branża fotowoltaiczna powinna skupić się na rozwiązaniach dotyczących sterowania powstającymi nadwyżkami energii, usprawnieniem jej przesyłu oraz magazynowaniem.
„W tych kwestiach oczekujemy wsparcia od rządu” - podkreślił.
Przypomniał, że dzięki wsparciu rozwój fotowoltaiki w Polsce przyśpieszył, jednak w wyniku wprowadzonego w 2022 roku nowego systemu rozliczeń rynek mikroinstalacji w 2023 roku w stosunku do roku poprzedniego tąpnął o ok. 50 proc.
Do spowolnienia rynku mikroinstalacji odniósł się również dr inż. Maciej Piliński, dyrektor Solar Energy, Fronius Polska.
„Zahamowany jest rozwój energetyki prosumenckiej, czyli tej, na której powinno nam najbardziej zależeć. Ten segment został zahamowany poprzez niezbyt szczęśliwe rozliczanie na zasadach net-billingu (rozliczanie kosztowe nadwyżek energii przesyłanych do sieci, czyli transakcja kupna-sprzedaż)” - ocenił.
Zdaniem dr inż. Adama Mrozińskiego z Politechniki Bydgoskiej, branża czeka na uporządkowanie prawa i wieloletnią strategię dla rozwoju OZE w Polsce.
„Przydałoby się również wprowadzenie rozwiązań klastrowych i zachęty do tworzenia spółdzielni energetycznych” - wskazał ekspert.
O konieczności opracowania polskiej strategii dla rozwoju OZE i udanego przeprowadzenia transformacji energetycznej w Polsce mówili również eksperci podczas trzeciego panelu dyskusyjnego zatytułowanego „#EnergiaAtomu: Polski atom przyspiesza”.
Maciej Lipka, specjalista ds. energetyki i techniki jądrowej z Fundacji nuclear.pl, wskazał, że rozwój atomu w Polsce jest konieczny, jeśli faktycznie chcemy odejść od paliw kopalnych w miksie energetycznym, bo faktycznie tylko atom jest w stanie zastąpić węgiel i gaz jako pewne źródło energii.
„To projekt długoterminowy i dobrze byłoby realizować go na podstawie np. jasnej strategii i realistycznego harmonogramu” - wskazał.
Przypomniał, że już wydano decyzje o ustalenie lokalizacji na budowę pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, w lokalizacji „Lubiatowo-Kopalino” w gminie Choczewo na Pomorzu, którą budować będą Amerykanie. Kolejna z udziałem Koreańczyków powstanie pod Koninem i w planach jest jeszcze trzecia elektrownia, która prawdopodobnie zostanie zbudowana na podstawie technologii francuskiej.
Dr Adam Juszczak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazał, że budowa pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce ma kosztować ok 150 mld zł.
„Jeśli nie będzie dużych opóźnień, jest to koszt realny i warty poniesienia, bo alternatywą braku tych inwestycji będzie jeszcze większy koszt” - ocenił.
Dodał, że polski program energetyki jądrowej może przynieś 2-3 proc. PKB przez cały czas trwania inwestycji, do tego tysiące miejsc pracy, i to tych lepiej opłacanych, więc cenniejszych dla gospodarki.
„Trzeba jeszcze pamiętać o gminach, w których powstaną te elektrownie, że staną się one najbogatsze w Polsce” - zauważył Juszczak.
Zdaniem dr Krzysztofa Króla z Narodowego Centrum Badań Jądrowych koszty budowy pierwszej elektrowni jądrowej będą rozłożone na lata, bo to długi proces inwestycyjny, który w najlepszym czasie może się zakończyć na początku lat 30.
„Polskę stać na atom, to nie jest jakaś gigantyczna inwestycja, co więcej, nas nie stać na jej zaniechanie” - powiedział ekspert.
Wyjaśnił, że tylko energia atomowa może faktycznie zastąpić paliwa kopalne w miksie energetycznym, które są tym stabilnym źródłem, bo energia wiatrowa i słoneczna, choć ważne, będą tylko źródłem uzupełniającym.
Zwrócił też uwagę, że polskie firmy, choć nie mają kapitału dla realizacji takiej inwestycji, mają doświadczenie w budowie tego typu projektów, bo realizują inwestycje atomowe za granicą.
Powiedział, że w optymistycznym wariancie przy budowie pierwszej elektrowni w Polsce udział rodzimych firm mógłby sięgnąć 40 proc., przy drugiej nawet 70 proc.
„Żeby tak się stało, już dziś powinniśmy zainwestować w edukację inżynierów i techników oraz kłaść nacisk na wdrożenie wysokiej kultury bezpieczeństwa pracy” - ocenił Król.